Po zaledwie jednym poście i bardzo długiej przerwie nareszcie powracam! Stęskniliście się? Zapewne nie, bo za czym tu było tęsknić, do tej pory pojawiła się tylko jedna notka, ale mam nadzieję, że od teraz blog zyska nowych czytelników, którzy będą z niecierpliwością wyczekiwać na kolejne wpisy.
Postanowiłam wrócić. Dlaczego? Otóż bardzo duża część moich (oraz mojej Mamusi) pieniędzy jest przeznaczana na wszelkiego rodzaju słodycze, głównie zagraniczne, aż żal byłoby się z kimś nie podzielić swoimi doznaniami smakowymi. Naprawdę. Pomimo że szafki w kuchni nie chcą się już zamykać, ja wciąż wypatruję w sklepach nowych rodzajów czekolad. Istne szaleństwo. Ostatnio przyszło moje wielkie zamówienie ciastkowe ze Stanów. Ciekawe, gdzie ja to wszystko poupycham? Desery, przekąski, mmm... To mój żywioł!!! Mam nadzieję, że znajdą się tam jacyś wariaci, podzielający moją obsesję :D
No dobrze, już dobrze - koniec tych wstępów. Oto druga na blogu i pierwsza po ponad półrocznej przerwie ocena. Czas na coś wyjątkowego, czyli... Chips Ahoy! Oreo Creme Filled Soft Cookies.
Warto wspomnieć, że jestem wielką fanką Oreo, stąd może niektóre moje wpisy będą mało-obiektywne, gdyż, no cóż... po prostu jestem wielką fanką Oreo, okej?
Dlatego wszystko, co ma chociaż pośredni związek z tym ciasteczkiem, stanowi dla mnie natychmiastowo efekt pożądania. Tak było i tym razem. Przeglądając stare, dobre allegro, natrafiłam na ciastka Chips Ahoy! z nadzieniem o smaku Oreo. Klik, w koszyku, wybór płatności i trzy dni później listonosz puka do mych drzwi, niczym Pat (♫♪Pat i kot, kot i Pat, tra la la la ♫). Nie zastanawiając się długo, rozerwałam paczkę, a w niej... te oto cudeńka (oraz Oreo Pepermint flavour, które opiszę niedługo). Z ciekawości z moich dwóch nowych nabytków postanowiłam otworzyć najpierw opakowanie Chips Ahoy!. Miły zapach, naprawdę. Rozczarowała mnie ilość, z tego co pamiętam, ciasteczek było 15, a kilka z nich mocno pokruszona, co jednak nie odebrało im nic ze smaku, jak miałam się okazję wkrótce przekonać. Nie byłam specjalnie głodna, ale nie mogłam im się wprost oprzeć, więc chwilę później zabrałam się za konsumpcję i... mowę mi odjęło!!!
Ciasteczka są miękkie, nie kruche, ale takie jakby wilgotne, trochę jak ciasto z zakalcem. Słodkie, nie mdlące, z lekkim słonym posmakiem (jeśli ktoś z Was próbował kiedyś cookie dough, to doskonale wie, o co mi chodzi). Ciasto ciastka dopełniają czekoladowe piegi, jak w np. naszych rodzimych Pieguskach. W środku znajduje się krem, ów Oreo Creme, ale w porównaniu ze swoją otoczką - nie on tu jest zwycięzcą. Słodki, trochę scukrzony, biały, ale z prawdziwym Oreo ma nie za wiele wspólnego. Całość komponuje się jednak wspaniale. To jedne z najlepszych ciastek, jakie kiedykolwiek miałam okazję spróbować. Na dwa dni po otwarciu zrobiły się (minimalnie) trochę bardziej suche, ale wciąż tak samo pyszne. Chyba będę się odzywać do rodziny w Stanach... Już mi za nimi (oczywiście rodziną, nie ciastkami, wiecie... Nie, jednak ciastkami) tęskno :'(
Sklep: Allegro
Cena: 29zł (+ przesyłka)
Wartości odżywcze: (100g/ 1ciastko - 16g): 469 kcal/ 75 kcal
Ocena: 10/10
Na razie część zdjęć będzie dodawana przeze mnie, a część pożyczana z innych stron i blogów. W tym poście użyłam zdjęć pochodzących z theimpulsivebuy.com, mightysweet.com oraz pepper.ph, ale to tylko dlatego, że ciastka były zbyt smaczne, a aparat zbyt daleko, no i nie zdążyło mi się...
Mam nadzieję, że zostawicie po sobie jakieś komentarze z propozycjami, co tu ocenić, albo jakimiś sugestiami, czy swoimi opiniami. Pracuję również nad szatą graficzną. No, także pierwszy/drugi post mam już odhaczony!
Chętnie spróbowałabym, ale wersję z Reese's :)
OdpowiedzUsuń